2011.07.22// D. Pęgiel
Bułgarski wicepremier i minister finansów Simeon Diankow oznajmił, że jego kraj "nie zgadza się na przystąpienie do strefy euro w jej obecnym stanie" – donoszą tamtejsze media. Polityk stwierdził, iż władze w Sofii odkładają na nieokreślony czas rozmowy o wejściu do eurolandu. Według niego należy poczekać na całkowite rozwiązanie kryzysu zadłużeniowego, w który wpadły słabsze gospodarki strefy euro.

Bułgaria...

...nie chce przystąpić...

...do strefy euro
Bułgarzy chcą zobaczyć w jaki sposób euroland poradzi sobie z ustabilizowaniem dramatycznej sytuacji Grecji i czy uda się zapobiec kryzysowi w innych krajach. Minister oznajmił również, że problemy tych państw zmusiły Bułgarię do wstrzemięźliwości i wnikliwego rozważenia następstw ewentualnego przystąpienia do strefy euro.
-
Jesteśmy ostrożni nie z monetarnego, lecz z fiskalnego punktu widzenia, ponieważ nie wiemy jakie reguły zostaną wprowadzone. Obecne zasady podatkowe nie podobają się nam, podobnie jak idea harmonizacji podatkowej – stwierdził Diankow. Polityk podkreślił, że jego kraj chce brać udział w opracowywaniu nowych reguł. Bułgaria nie zgadza się z propozycjami harmonizacji podatkowej – obecnie obowiązuje tam 10-procentowy podatek liniowy.
Zdaniem ministra takie kraje jak Estonia czy Bułgaria mogą służyć jako przykład dla niektórych zachodnich państw, zapominających o dyscyplinie budżetowej. Z danych statystycznych bułgarskiego banku centralnego z kwietnia bieżącego roku wynika, że dług publiczny Bułgarii wynosi 10,8%. Pod tym względem zajmuje ona drugie miejsce w UE po Estonii, gdzie dług publiczny sięga zaledwie 6,6% PKB.