2013.09.18// S. Sikorska
Dla większości z nas kłamstwo jest czymś niemoralnym, a mimo to – w biznesie bywa nieocenione. Pozwalając sobie na drobne przekręcanie faktów w CV lub niedomówienia w reklamie firmy czasem możemy więcej zyskać, niż stracić. Czy w takim razie jest jakaś granica kłamstwa, której w biznesie nie należy przekroczyć?
Szukając pracy...
...czasem udajemy kogoś...
...kim naprawdę nie jesteśmy
Niemal każdy, kto przez dłuższy czas nie może znaleźć pracy, zaczyna zastanawiać się nad tym, jak poprawić CV i list motywacyjny, by lepiej wypaść w oczach rekrutera. Niestety, często okazuje się, że nie mamy na swoim koncie dodatkowych sukcesów czy zdolności, którymi moglibyśmy zabłysnąć. Trzeba zatem sięgnąć po parę kłamstewek. Znamy tekst zagranicznej piosenki? To znamy język obcy na poziomie komunikatywnym. Poprawiliśmy parę zdjęć przy użyciu Photoshopa? Mamy doświadczenie w obsłudze programów do obróbki graficznej. Często zdarza nam się też podkoloryzować informacje o obowiązkach pełnionych na poprzednich stanowiskach. Drobne przekłamania są stosunkowo bezpieczne, bo rekruterowi trudno zweryfikować otrzymane informacje. Co prawda, może przeprowadzić test językowy lub poprosić o wykonanie zadania próbnego, ale jeśli ich nie przejdziemy – jedynie najemy się wstydu.
Drobne kłamstwa...
...i przemilczenie pewnych faktów...
...mogą pomóc w karierze
Bywa jednak, że w ulepszaniu dokumentów aplikacyjnych posuwamy się dalej. Wydłużenie okresu praktyk czy dopisanie stanowiska do historii zatrudnienia pozwala lepiej wypaść, gdy pojawia się pytanie o doświadczenie zawodowe. Niektórzy zmieniają nawet poziom wykształcenia i dopisują tytuł naukowy, którego nie posiadają. Problem w tym, że takie dane można sprawdzić. Mało tego, za podawanie nieprawdziwych informacji dotyczących posiadanych tytułów lub za przedstawianie fałszywych dyplomów grozi kara grzywny, a w skrajnych przypadkach, kara pozbawienia wolności. Ponadto w dobie internetu wieści o takiej wpadce szybko się rozejdą, psując nam reputację i utrudniając znalezienie innej pracy.
Pracodawcy kłamią w ogłoszeniach...
...chcąc zwiększyć szansę znalezienia...
...idealnego pracownika
Kłamią jednak nie tylko szukający pracy, ale też firmy prowadzące rekrutacje. Eufemistyczne określenia stanowisk pozwalają zamydlić kandydatom oczy i dają nadzieję na pracę dużo ciekawszą niż ta, o której rzeczywiście mowa. Kultowy już „konserwator powierzchni płaskich” jako określenie sprzątaczki to tylko jeden z wielu przykładów. Poza tym firmy starają się zawężać w ofertach zakres obowiązków przyszłego pracownika, by nie straszyć kandydatów nadmiarem pracy. W ogłoszeniach często mowa też o premiach, których później nikt nie dostaje lub o szybkiej ścieżce awansu, na którą nikt nie wstępuje.
Firmy najbardziej oszukują w reklamach...
...ukrywając część informacji...
...i koloryzując fakty
Jeszcze większe pole do popisu daje firmom reklamowanie towarów i usług. Przekoloryzowane opisy produktów czy niedomówienia przy przedstawianiu ofert mogą pomóc w pozyskaniu klientów. Równie dobrze mogą jednak skompromitować przedsiębiorstwo, jeśli tylko ktoś odkryje prawdę.
Gdzie zatem pojawia się granica kłamstwa? Tworząc CV, lepiej zastanowić się nad rzeczywistymi osiągnięciami, a już na pewno nie warto wpisywać informacji łatwych do sprawdzenia. Zdobycie pracy to nie wszystko. Może oszukamy rekrutera, ale jeżeli pracodawca odkryje poważny przekręt w CV, zapewne zwolni nas w trybie natychmiastowym. Granica kłamstwa w ofertach pracy zależna jest zwykle od norm przyjętych przez pracodawcę. Przed podpisaniem umowy kandydat powinien więc poszukać opinii o przyszłym pracodawcy, by poznać prawdę. A reklama? Tu granica najprawdopodobniej pojawia się dopiero tam, gdzie do gry wkracza Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. To on dba o to, by firmy nie okłamywały klientów i przekazywały im prawdziwe informacje na temat oferowanych towarów i usług. Dopóki jednak UOKiK nie interweniuje, specjaliści ds. reklamy posuwają się do wszelkich chwytów, byle tylko zdobyć nowych klientów.