2012.01.28// D. Pęgiel
Czy się stoi, czy się leży... premia i tak się należy. Z takiego założenia wychodzili chyba urzędnicy w ministerstwach, którym rząd premiera Donalda Tuska nie szczędził pieniędzy na dodatki do pensji - oznajmił dziennik "Fakt". Rekordy pod tym względem padały w resorcie infrastruktury za rządów Cezarego Grabarczyka.

W resorcie infrastruktury...

...każdy urzędnik dostawał średnio...

...tysiąc złotych premii co miesiąc
Gazeta zauważa, że rozdawnictwo pieniędzy w ministerstwach było tak duże, iż nie można już mówić o premiach, a o stałych dodatkach do urzędniczych pensji. W tej dziedzinie prym wiódł resort infrastruktury. Za rządu Cezarego Grabarczyka każdy pracownik dostawał tam średnio tysiąc złotych miesięczni.
Z wyliczeń "Faktu" wynika, że były minister infrastruktury miał pod sobą około 950 pracowników. Łącznie za jego kadencji urzędnicy otrzymali blisko 50 milionów złotych w nagrodach i premiach. O takich gratyfikacjach zapomnieć mogą łożący na nie podatnicy.
Podobna sytuacja miała miejsce w innych resortach. Dziennik podaje, że była szefowa Ministerstwa Zdrowia Ewa Kopacz każdemu z około 500 urzędników prezentowała co miesiąc 200 złotych. Z kolei minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski przeznaczał na ten średnio po 250 złotych miesięcznie na urzędnika.