Przedstawiciele pracodawców, przedstawiciele pracowników i rząd pracowali długo nad zmianami w kodeksie pracy, które mają złagodzić skutki kryzysu gospodarczego.
Oto co wymyślili:
1. Pracodawca nie będzie musiał płacić za nadgodziny pracownikowi z tytułu naruszenia doby pracowniczej.
Czym jest doba pracownicza wiedzą już chyba tylko starej daty księgowe, na wszelki wypadek dodajemy znaczenie korekty nr 1: jeżeli Misiek przyjdzie na 8- godzinną zmianę w poniedziałek na 12:00, a we wtorek na 8:00, to dostanie tyle pieniędzy ile mu się należy za 16 godzin pracy, bez liczenia nadgodzin. Obecnie nadgodziny należą się, jeżeli przerwa pomiędzy jedną zmianą a drugą jest za krótka.
2. Pracownikowi wychowującemu dziecko poniżej 14 roku życia, wolno żądać od firmy elastycznego czasu pracy. Odmowa przełożonych może skutkować skierowaniem sprawy do sądu pracy.
Pozostałe zmiany aż boimy się komentować.
To rewolucyjne uelastycznienie przepisów o czasie pracy przewidziane jest w ustawie z 1 lipca 2009 r. o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego dla pracowników i przedsiębiorców, która trafiła już do prezydenta, będzie obowiązywała do końca 2011 roku.
Teraz tylko zapiąć pasy i patrzeć jak nam PKB rośnie.
Rząd bierze się za imigrantów pracujących na czarno
Kontrakty nie dla pielęgniarek?
Prezydent Komorowski nie ulży emerytom
Unia Europejska: Ojcowie zostaną z dziećmi
Stopa bezrobocia na koniec marca wyniosła 11,2 procenta
Tylko kilka procent Polaków pracuje na umowach śmieciowych
